piątek, 31 stycznia 2020

"Siedem cudów", Agata Przybyłek



Tytuł książki: „Siedem cudów”
Autor: Agata Przybyłek
Data wydania: 31.10.2018
Okładka: miękka
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Czwarta Strona


Siódemka bohaterów, siedem głów i wiele marzeń do spełnienia. Czy kolejna historia świąteczna zaskakuje, czy zniechęca? Zapraszam na moją opinię książki "Siedem cudów", którą jednocześnie zamykam czytanie świątecznych powieści na ten moment.

„Czasami najlepsze, co można dla siebie zrobić, to zmusić się do dobrego humoru.”

Maciek od jakiegoś czasu skrupulatnie planuje wielki dzień w życiu swoim i swojej dziewczyny. Fajny, młody chłopak nieba by przychylił Małgosi i szykuje jej ogromną niespodziankę. Jednak, czy wszystko, co zaplanuje Maciek pójdzie zgodnie z planem?
Monika spędza przedświąteczne dni w pracy na stanowisku hostessy w drogerii. Dziewczyna nie może narzekać na nudę, a dodatkowe atrakcje w postaci byłego chłopaka przyprawiają ją o szybsze bicie serca i chwiejny krok w szpilkach.

Jola i Marek z utęsknieniem czekają na przyjazd swych dzieci do domu rodzinnego. Choć nie śpią na pieniądzach, to nieba by im przychylili.

Ania spodziewa się dziecka, niestety nie może liczyć na wsparcie ze strony najbliższych osób… Dziewczyna radzi sobie, jak może, nie jest jej łatwo, ale się nie poddaje. Czy uśmiechnie się do niej szczęście?

Czy w przedświątecznym czasie spełnią się marzenia i plany bohaterów powieści? Czy świąteczna magia sprawi, że wszyscy odnajdą swą drogę, dokonają właściwych wyborów, a każdy może liczyć na cud? Wszystkiego dowiecie się czytając tę książkę.

„Życie nie musi polegać jedynie na rozdrapywaniu starych ran i to od niego zależy, czy będzie szczęśliwy. Świat jest dokładnie taki, jakim chcemy go postrzegać. Smutny i ponury albo słoneczny i pełen nadziei. To ty decydujesz, jakie zakładasz okulary.”

„Siedem cudów” to w moim odczuciu ciepła opowieść, która wywołała u mnie pozytywne emocje. Mimo świątecznej słodyczy tej powieści książka na szczęście nie jest zbyt przesłodzona. Bohaterowie powieści to zwyczajni ludzie tak jak ja i wielu innych, którzy żyją swoim życiem. Każdy z nich podąża własną drogą, która przeważnie nie jest usłana różami, a częściej na drodze tej można natknąć się na przeszkody. Historia sama w sobie nie jest odkrywcza i nie znajdziecie w niej szalonych zwrotów akcji, a jednak mnie osobiście coś w niej urzekło. I nie była to tylko urocza okładka, lecz treść, która jakoś tak zagrała mi w duszy i przekonała mnie do siebie. To moje pierwsze spotkanie z Agatą Przybyłek i myślę, że nie ostatnie. Polubiłam się z "Siedmioma cudami", stylem autorki i pomysłem na książkę.

Mam wrażenie, że autorka napisała tę książkę w lekki, nieskomplikowany, a jednocześnie ujmujący i chwytający za serce sposób. Czas spędzony podczas lektury był dla mnie czasem przyjemnym, odrywającym nieco od codzienności, ale nie od rzeczywistości. Uśmiechnęłam się niejeden raz podczas czytania, miałam również chwile refleksji i zastanowienia, co ja sama zrobiłabym na miejscu niektórych bohaterów. Całość tworzy spójną historię, wszyscy bohaterowie wzbudzili moją sympatię i największym plusem dla mnie są właśnie postaci bohaterów - "siedmiu wspaniałych" można by rzec. Nie są to jacyś super bohaterowie, lecz ludzie z sąsiedztwa, których w realnym życiu możemy z łatwością znaleźć w swoim otoczeniu. Tym bohaterem może być każdy.

Polecam Wam książkę „Siedem cudów” – myślę, że będzie to przyjemna lektura w okresie około świątecznym.

wtorek, 21 stycznia 2020

"Uwierz w miłość, Calineczko", Natalia Sońska




Tytuł książki: „Uwierz w miłość, Calineczko”
Autor: Natalia Sońska
Data wydania: 31.10.2018
Okładka: miękka
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Czwarta Strona


Choć święta Bożego narodzenia mamy już dawno za sobą to ja nadal nadrabiam zaległości i powoli kończę czytać świąteczne lektury. Czy treść książki była równie urokliwa jak piękna okładka książki „Uwierz w miłość, Calineczko”? Zapraszam na moją opinię.

„Człowiek całe życie może zmarnować przez niedopowiedzenie, nawet może nie wiedzieć, jaka szansa mu koło nosa przeszła, ile stracił. Budzi się wiele lat później i zdaje sobie sprawę, że zaprzepaścił szansę na szczęście. Nie zawsze tak jest, ale lepiej się upewnić, lepiej zrobić wszystko, niż całe życie użerać się z wyrzutami sumienia i z niepokojem wracać do przeszłości.”

Maja to młoda dziewczyna, która swoje życie spędza u boku kochającej cioci Rozalii. Obydwie panie mieszkają w cudownym Zakopanem, w którym panuje wyjątkowa atmosfera. Na każdym kroku czuć zapach słynnych oscypków, krajobraz z charakterystycznymi drewnianymi domami pokryty jest śniegiem,  a lekki mróz szczypie w uszy. Maja i Rozalia wiodą dosyć spokojne życie. Ich dni mijają na wspólnych rozmowach, regionalnych przysmakach, które oczywiście przygotowuje ciocia Rozalia – góralka z krwi i kości. Maja to spokojna dziewczyna, która pracuje w firmie zajmującej się nieruchomościami. Jej ulubionym hobby jest czytanie książek, spotkania ze znajomymi, w szczególności z przyjacielem Bartkiem, piesze wędrówki po górach i oczywiście delektowanie się daniami regionalnymi cioci Rozalii. Mogłoby się wydawać, że do tego momentu wszystko wygląda wręcz sielankowo. Ale pewnego dnia spokój kobiet zostaje zaburzony za sprawą tajemniczego gościa w domu ich dobrej sąsiadki Anieli. Spotkanie z nieznajomym mężczyzną Maja może zaliczyć do tych z serii bardzo nieudanych, o których warto byłoby zapomnieć. Jednak zapomnieć nie jest im dane, bowiem mężczyzna i Maja wciąż spotykają się na swojej drodze. Czy te spotkania odbywają się w miłej atmosferze?

„ – Dobro wraca, nie słyszałeś o tym? Jeśli my komuś pomożemy, ktoś kiedyś pomoże nam. I nie chodzi tu o przysługę, tylko o zwykłą, ludzką życzliwość.”

„Uwierz w miłość, Calineczko” to kolejna powieść świąteczna Natalii Sońskiej. Czytałam kilka poprzednich książek autorki właśnie w tym zimowym klimacie i po ich lekturze miałam dobre odczucia. Jednak w przypadku tej książki moim zdaniem coś nie do końca „zagrało” i zamiast pozytywnego efektu odczułam sporo znudzenia i brak elementu zaskoczenia. Historia sama w sobie miała potencjał, ale dla mnie była zbyt delikatna – momentami aż za bardzo. Bohaterowie słodcy i przewidywalni, a klimatu świąt niestety nie czułam przez większość lektury. Czytając książkę przez większą część czasu miałam wrażenie, jakbym stała w miejscu. Strona za stroną czytałam o idealnej bohaterce, która wszystkim dookoła pomaga, wręcz kipi dobrocią wraz ze swoją świetną ciocią, a sama do końca nie wie, czego chce. Było to coś, co mnie denerwowało, nie czułam tych dobrych emocji podczas lektury, raczej frustrację z powodu wszechogarniającej mnie słodkości na każdym kroku. Jedynym pozytywnym elementem dla mnie było to, że akcja rozgrywała się w malowniczym Zakopanem, jednak i w tym obszarze czuję niedosyt. Mało było tego Zakopanego w lekturze. Fabuła zaczęła nabierać tempa pod koniec całej historii, jednak, czy to nie trochę za późno? 

Liczyłam na bardzo świąteczną, zaskakującą, pełną ciepła i humoru lekturę, a dostałam nieco mdłą i przewidywalną powieść. Niestety nie zaliczam tej lektury do udanych, a szkoda, bo książka była dosyć mocno promowana w social mediach i miałam nadzieję na coś naprawdę dobrego. No cóż, nie można mieć wszystkiego, a ta książka potwierdza znane powiedzonko „Nie oceniaj książki po okładce”. Osobiście bardzo lubię powieści obyczajowe dla kobiet, magiczne świąteczne historie, jednak ta propozycja nie wywarła na mnie dobrego wrażenia i myślę, że spokojnie można by było skrócić tę całą historię z 400 do 200 stron. Czasami „mniej, znaczy lepiej”.

wtorek, 14 stycznia 2020

"Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół", Thor Hanson



Tytuł książki: „Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół”
Autor: Thor Hanson
Data premiery: 16.10.2019
Okładka: twarda
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Bukowy Las


„Powiedz mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś”. ~ przysłowie francuskie

Zastanawialiście się kiedyś, co pszczoły mają wspólnego z bułką sezamową jednego z najbardziej popularnych fast foodów z literą M na początku? Nie? Ja w sumie do niedawna też nie. Zdawałam sobie sprawę, że pszczoły pełnią bardzo ważną rolę w świecie człowieka i przyrody, ale jakoś specjalnie nigdy się w to szczegółowo nie wgłębiałam. Na przestrzeni ostatnich kilku lat pszczoły i ich rola stały się ważnym tematem na szeroką, światową skalę. Dlaczego tak się stało? Pewnie większość z Was już słyszała o nieodwracalnych zmianach klimatu, zagrożonych gatunkach zwierząt i ogromnych tonach śmieci, w którym my ludzie i zwierzęta niestety zaczynamy tonąć… Czy można to odwrócić? Czy da się to zmienić na lepsze i naprawić to, co człowiek zepsuł? Co takiego mają w sobie niezwykłe stworzonka, jakimi niezaprzeczalnie są pszczoły i jaka jest ich moc? Zapraszam na moją opinię po lekturze książki, w której głośno bzyczą pszczoły.

„Często mówi się, że ludzie co trzeci kęs tego, co jedzą, zawdzięczają pszczołom.”

Pszczoły – na pierwszy rzut oka niepozorne stworzonka, które niektórym ludziom mogą się wydawać utrudniającymi życie insektami. Szczególnie uciążliwe może się to wydawać w wiosenne i letnie dni podczas pikniku w ogrodzie, czy parku. Niektórym przeszkadzają fruwające dookoła owady, które lubią wpadać do talerza, usiąść na soczystych owocach lub wziąć kąpiel w kubku ze słodką zawartością. Czy to aby na pewno sprawia, że można traktować pszczoły jak intruzów? Czy przypadkiem nie jest na odwrót? Że to właśnie my, ludzie zajęliśmy ich naturalne tereny zmieniając je lub całkowicie niszcząc nie dając im szans na życie? Może, a właściwie na pewno to właśnie ludzkość jest powodem, dla których pszczół jest coraz mniej. Ekolodzy i przyrodnicy biją na alarm – z roku na rok można zauważyć wymieranie tych przyjemnie bzyczących owadów. A co się stanie, jeśli pszczół zabraknie?

„Zapylanie bez wątpienia ma ogromny wpływ na nasze pożywienie, ale wkład pszczół w każdy kęs uzależniony jest od tego, co zjadamy.”

Autor książki „Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół” w ciekawy i przystępny sposób przybliża nam nie tak bardzo skomplikowany świat małych, pasiastych stworzeń. Nasi bracia mniejsi pełnią dosyć kluczową rolę w ekosystemie, dlatego należy zastanowić się nad swoim zachowaniem wobec przyrody i środowiska. Thor Hanson jako znany i wybitny biolog prowadzi obserwacje i badania na temat pszczół. W książce przedstawia informacje od strony naukowej na podstawie własnych doświadczeń, ale nie znajdziecie tu górnolotnych sformułowań i trudnego języka. Autor starał się dotrzeć do zwykłych ludzi, dlatego pisze o ważnych rzeczach w sposób prosty i zrozumiały, a zarazem ciekawy. Podczas czytania tej fascynującej książki nie odczułam znudzenia, a raczej poczułam zapach łąki, ciepłe słońce i widziałam oczami wyobraźni polne kwiaty w wyrazistych kolorach czerwieni, fioletu, chabru nad którymi głośno bzyczą pszczoły. Dla mnie był to piękny widok i dla takiej wizji warto było zagłębić się w lekturę „Bzyczących”.

„Moglibyśmy znaleźć pożywienie w świecie bez pszczół, ale jakie by ono było? Wizyta w dziale spożywczym lub na targu z pewnością wyglądałaby inaczej – zamiast barwnej obfitości wybór ograniczyłby się do kilku ziaren, paru orzechów i osobliwych klonów jak na przykład banany.”

W książce można znaleźć wiele ciekawostek dotyczących trybu życia pszczół, ich rodzajach, cech charakterystycznych, podziału na role. W moim odczuciu główną ideą tej książki jest ukazanie, jak bardzo ważną i odpowiedzialną rolę pełnią te niepozorne owady oraz jakie zagrożenia płyną z tego, gdy spełni się najczarniejsza wizja, czyli gdyby nastąpił teoretyczny dzień, w którym zginie ostatnia pszczoła. Można sobie wyobrazić skalę ogromu tego zjawiska, choć wydaje się ona straszna, to niestety jest realna. Czy powinniśmy się bać? Myślę, że tak, ale z drugiej strony nie ma co wpadać w panikę. Autor oprócz hipotetycznych skutków związanych ze śmiercią pszczół sugeruje również wiele metod i sposobów, które mogą temu zapobiec.

„Świat poradziłby sobie bez nas, ale nie bez pszczół.”

Dla mnie była to ciekawa podróż w głąb natury, a dokładniej głośno bzyczącej natury. Prosty język, interesujące informacje i ilustracje sprawiły, że kiedy myślę o tej książce to widzę słoneczny dzień, dużo zieleni i odgłosy pracowitych pszczółek, które uwijają się najlepiej, jak mogą, aby nasz świat dobrze funkcjonował. Jestem pewna, że ta książka spodoba się miłośnikom przyrody, zwierząt, zdrowego trybu życia i stylu eko. Wartościowa, pełna ciekawostek, a przy tym lekka w lekturze niczym skrzydełka pszczoły. Polecam!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Bukowy Las.

wtorek, 7 stycznia 2020

"Randka pod jemiołą", Agnieszka Olejnik




Tytuł książki: „Randka pod jemiołą”
Autor: Agnieszka Olejnik
Data wydania: 31.10.2018
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 391
Wydawnictwo: Czwarta Strona


„Jeśli nie wypuścisz smutku ze łzami, będziesz go musiała nosić na karku, w sercu, w słowach; będzie się z ciebie sączył po troszku. Lepiej uwolnić cały od razu.”

Joanna jest młodą kobietą, od kilku lat szczęśliwą mężatką, która wiedzie bardzo spokojne życie u boku Kamila. Można stwierdzić, że momentami to życie jest za bardzo stateczne i monotonne, ale Joannie to nie przeszkadza. Wszystko się jednak zmienia, gdy okazuje się, że ukochany mąż, któremu nasza główna bohaterka gotowała zdrowe obiadki i dbała o ognisko domowe zdradza ją od jakiegoś czasu. Dotychczasowe życie kobiety wywraca się do góry nogami, a pozorne szczęście zmienia się w żal, frustrację i smutek. W kryzysie małżeństwa Joanne wspiera jej rodzeństwo – siostry i brat, którzy w przeciwieństwie do zrozpaczonej kobiety nie są zbytnio zasmuceni z takiego obrotu spraw. Joanna przeżywa mały kryzys, ma lepsze i gorsze dni. Całej tej trudnej sytuacji nie ułatwia jej bezczelny mąż i jego przyjaciel oraz praca w szkole na czele z podejrzanie zachowującym się dyrektorem. Czy bohaterce ostatecznie udało się pokonać przeciwności losu?

„Nie kocha się piersi ani ust. Kocha się człowieka. A jeśli rzeczywiście chcesz coś zmienić, zmień to, z czym naprawdę czujesz się źle.”

„Randka pod jemiołą” to kontynuacja książek Agnieszki Olejnik „Ławeczka pod bzem” i „Cała w fiołkach”, których jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Może bliżej wiosny z ciekawości sięgnę po te tytuły, aby poznać od początku losy bohaterów. Muszę przyznać, że podczas lektury tej książki miałam trochę mieszane uczucia. Zdradzona kobieta – główna bohaterka, która sama nie wie, czego tak naprawdę chce. Z jednej strony Joanna chciała odejść od męża, a jednocześnie skrycie marzyła, by do niej jednak wrócił. I tak przez sporą część książki. Wiadomo, kobieta zmienną jest, ale w takiej sytuacji wszystko powinno być jasne. Ta niestabilność i duże niezdecydowanie bohaterki było dosyć denerwujące i momentami nudne, ale muszę przyznać, że książkę czytało mi się zadziwiająco szybko. Czy lektura zawładnęła moim sercem i zapadła mi w pamięć? Szczerze mówiąc to niestety nie do końca, chociaż książka nie była najgorsza. Po świątecznym tytule i okładce spodziewałam się większej magii świąt i klimatycznego nastroju. Za pozytywny aspekt powieści mogę uznać odważną decyzję głównej bohaterki o zmianie pracy.

„Trzeba płynąć i rozglądać się dookoła. Nawet jeśli pada, nawet jeśli śnieg sypie w oczy. Bo innej łódki nie będzie, i nie będzie innej rzeki. A kiedy tak zamykamy oczy i czekamy na ładną pogodę, to omija nas tyle pięknych rzeczy. Wcale nie widzimy brzegów.”

„Randka pod jemiołą” to taka słodko – gorzka historia, w której brakowało mi magii świąt. Muszę też powiedzieć, że w mojej opinii ta powieść ma sporo elementów nieco oderwanych od rzeczywistości. Czy polecam? Nie chcę zniechęcać, bo książka nie jest zła, ale osobiście czytałam lepsze książki o tematyce świątecznej. Jeśli lubicie taką mieszankę, która nie jest przesycona elementami świątecznymi, to myślę, że książka może Wam się spodobać.

środa, 1 stycznia 2020

"Anioł na śniegu", Joanna Szarańska



Tytuł książki: „Anioł na śniegu”
Autor: Joanna Szarańska
Data wydania: 31.10.2018
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 328
Wydawnictwo: Czwarta Strona

Witajcie w Nowym Roku 2020!

Grudzień 2019 sprzyjał lekturze książek w klimacie świątecznym. Pobiłam osobisty rekord w tej dziedzinie i nadrobiłam kilka powieści świątecznych 2018 z wydawnictwa Czwarta Strona. Można przepaść w tych magicznych historiach na kilka godzin, ale moim zdaniem warto. Dla tego klimatu, zapachu pierników, błyszczących światełek na choince i co najważniejsze za ważnym przesłaniem wielu tych powieści. Wiele osób może powiedzieć, że to banale opowiastki, ale dla mnie są piękne. Za mną kolejna taka piękna opowieść, tym razem drugi tom losów sąsiadów z ulicy Weissa „Anioł na śniegu” Joanny Szarańskiej.

„Rodzina musi się wspierać, wspólnie pokonywać trudności,
być blisko, gdy jest dobrze i gdy bywa źle.”

Kolorowe lampki, piękne bombki, masa przygotowań przedświątecznych, wielka gonitwa za karpiami, pucowanie muszli klozetowej na błysk, kręcenie ciasta na świąteczne wypieki, a w tym wszystkim stara, trochę powykrzywiana i poczciwa jodełka. To znaki rozpoznawcze nadchodzących świąt u mieszkańców bloku przy ulicy Weissa, których miałam okazję poznać już wcześniej w książce „Cztery płatki śniegu”. Czy coś się u nich zmieniło przez cały rok? Czy mieszkańcy wprowadzili zmiany na lepsze w swoim życiu za sprawą słów sąsiadki Michalskiej?

 „Pani Michalska to doprawdy osobliwa kobieta. Surowa w obejściu,
ale równocześnie serdeczna i ciepła w środku.
Miała wielkie serce, choć nie bardzo chciała to pokazywać.”

Pani Michalska niezmiennie strzeże porządku na podwórku i bacznie obserwuje życie sąsiadów. Teoretycznie po ubiegłorocznych świętach coś się zmieniło w życiu każdego z nich, coś jakby drgnęło, ale czy na pewno? Zuza, Anna, Monika i Marzena skrupulatnie planują sąsiedzkie spotkanie wigilijne pod blokiem przy ulicy Weissa. Kobiety myślą, jaki prezent uszczęśliwi każdego z osobna, a jedna z sąsiadek obmyśla imponującą szatę dekoracyjną osiedlowej ozdoby – krzywej jodełki z paroma igłami, która połączyła ich sąsiedzkie losy. Prawie wszystko idzie jak po maśle, każda z kobiet ma swój większy lub mniejszy wkład w organizację, aby w miłej atmosferze spędzić razem tą sąsiedzką wigilię. Marzena wydaje się nieco rozkojarzona i blada, jakby wszystko ją przytłaczało... Anna doznaje szoku, kiedy jej skąpy mąż pojawia się w progu mieszkania oznajmiając, że wyjeżdżają na Wyspy Brytyjskie. Zuzanna myślami jest już na romantycznej, zagranicznej wycieczce, którą na pewno sprezentuje jej kochany mąż Kajetan, który ostatnimi czasy staje się bardzo tajemniczy i nieobecny, a Monika znów denerwuje się na zachowanie swojej teściowej, która na każdym kroku ma swoje przysłowiowe trzy grosze do powiedzenia. Klatka schodowa bloku przy ul. Weissa zaczyna podejrzanie pachnieć konwaliami, a sterty ulotek wysypują się ze skrzynki na listy... Gdzie jest w tym wszystkim magia świąt i duchowe oczekiwanie na najważniejszy wieczór w roku? Czy bystre oczy Pani Michalskiej zdołają zauważyć rzeczy, których młodzi sąsiedzi być może nie dostrzegają?

„Anioł na śniegu” to porządna dawka dobrego humoru i przyjemny styl autorki, przy którym z pewnością nie będziecie się nudzić, a napady śmiechu macie gwarantowane jak w banku. Ja bardzo polubiłam się ze wszystkimi bohaterami – choć nie wszyscy są idealni i mają swoje przywary, to po prostu nie da się ich nie lubić. Bardzo podoba mi się styl autorki, wykreowanie dosyć wyrazistych postaci, niektórych nawet zbyt mocno przerysowanych, ale to wszystko ma tutaj swój pozytywny urok. Jednak w całej otoczce dobrego humoru w książce odnajdujemy głębsze refleksje na temat zachowań i relacji międzyludzkich. Uświadamiamy sobie, że więzy krwi nie zawsze muszą oznaczać bliskie związanie z rodziną i dobre relacje. Czasami czujemy silniejszą i lepszą więź z przyjaciółmi, znajomymi, czy dobrymi sąsiadami, tak jak w przypadku postaci z ulicy Weissa. Autorka po raz kolejny mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie – zachęciła mnie do przeczytania trzeciej, najnowszej części książki „Choinka cała w śniegu”. Wpisuję na listę książek do przeczytania i jeśli los pozwoli to niebawem znów wrócę do perypetii sympatycznych bohaterów.

„Anioł na śniegu” to ciepła, zabawna i momentami rozbrajająca powieść. Znajdziecie w niej dużą dawkę dobrego humoru, ale również chwilę refleksji na temat tego, co tak naprawdę w życiu jest ważne i na co należy zwracać uwagę. 

Wzruszająca i jednocześnie radosna – polecam Wam lekturę!

„Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze”, Kot Nieteraz

, Tytuł książki: „Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze” Autor: Kot Nieteraz Kategoria: Poradnik, satyra Data ...