Tytuł książki: „Dzieci żółtej gwiazdy”
Autor: Mario Escobar
Data premiery: 20.05.2020
Okładka: miękka
Liczba stron: 408
Wydawnictwo Kobiece
„Nie
ma większego bogactwa niż miłość, jednak gdy ta się rozproszy pod wpływem
okropnego losu, nędza nienawiści zamienia ludzi w cienie samych siebie”.
Co myślicie, gdy patrzycie w nocne
niebo rozświetlone gwiazdami? Na mnie taki widok zawsze działa zachwycająco i
odprężająco – staję się rozmarzona, romantyczna, spokojna i radosna. Gwiazdy,
które wielokrotnie oglądałam na bezchmurnym niebie dają mi jakąś nadzieję i
szczęście, szczególnie, kiedy zauważę spadające gwiazdy w sierpniowe noce.
Uwielbiam blask, jasność i czar, jaki roztaczają swoją aurą. Jest w nich coś
niezwykłego i magicznego i dobrze się kojarzą. Jednak w dziejach ludzkości były
i takie gwiazdy, które nie wniosły nic dobrego do życia wielu ludzkich istnień i pewnie domyślacie się, o jakie dokładnie chodzi.
„Najgorszym
przyjacielem prawdy jest milczenie, najgorszym kłamstwem świata to, że zwykli
ludzie nie mogą zrobić nic przeciwko tyranii”.
Życie żydowskich braci Jacoba i
Moïsa Steinów zmienia się diametralnie pewnego dnia, gdy ich rodzice zamierzają
wyjechać z Francji po to, by znaleźć miejsce, w którym mogliby bezpiecznie
mieszkać. Rodzice zostawili dzieci pod opieką ciotki z nadzieją, że niebawem
się spotkają i nie będą już zmuszeni do ciągłej ucieczki i ukrywania się. Nie
jest to łatwe pod czujnym wzrokiem nazistowskich okupantów, którzy na każdym
kroku odszukują Żydów i skazują ich na liczne okrucieństwa. Dzieciństwo i
spokój chłopców zostały zburzone w ułamkach sekund, a samotność, tęsknota i
przerażenie stały się ich codziennością. Rozłąka z rodzicami sprawiła, że w
jednej chwili starszy z braci Stein stanął w obliczu zapewnienia opieki
młodszemu bratu. I choć jemu samemu było ciężko, to Jacob starał się z całych
swoich sił roztoczyć skrzydła nad Moïsem. Los braci nieustannie się zmieniał, a
oni sami nie zamierzali bezczynnie czekać na spotkanie z rodzicami. Bracia na
swojej drodze spotykają różnych ludzi - jedni nie tolerują pochodzenia dzieci z
żółtymi gwiazdami przyczepionymi do ubrań, natomiast drudzy dają całe swoje dobre
serce, aby ich wspomóc i po prostu ratować. Za każdym razem, kiedy chłopcom
wydaje się, że powoli są coraz bliżej celu i spotkania z rodzicami, to zawsze
ktoś staje im na przeszkodzie i krzyżuje ich plany. Dlaczego symbol gwiazdy,
który zdaniem młodszego z chłopców powinien wywoływać same pozytywne
skojarzenia u ludzi wywołuje niechęć, pełne nienawiści i pogardy spojrzenia?
Przecież gwiazdy są takie piękne…
„Matka
ma ciężką pracę, ale to bardzo wdzięczne zajęcie. Poświęcamy się, żeby dać nowe
życie, a potem musimy nauczyć swoje dzieci samodzielnego lotu.
Prawdziwa matczyna miłość pozwala im wyfrunąć z gniazda”.
Prawdziwa matczyna miłość pozwala im wyfrunąć z gniazda”.
Po udanym debiucie „Kołysanki z Auschwitz” byłam bardzo ciekawa nowej książki Mario Escobara „Dzieci żółtej gwiazdy”. Najnowsza książka, w odróżnieniu od pierwszego tytułu, to powieść, której fabuła to fikcja, ale oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. I momentami można było wyraźnie odczuć, że autora trochę za mocno poniosła fantazja. Miałam nadzieję na rewelacyjną książkę i bardzo poruszającą historię, ale czy to wszystko dostałam? W moim odczuciu „Dzieci żółtej gwiazdy” to piękna, choć momentami trochę zbyt przerysowana powieść, w której czegoś mi zabrakło. Sam styl pisania autora mi odpowiada, książkę czytało się bardzo płynnie i nie miałam odczucia znużenia podczas lektury. Z drugiej strony czuję pewien niedosyt i niedopracowanie niektórych wątków w książce oraz powierzchowne i zbyt piękne ich przedstawienie. Tematyka II Wojny Światowej zawsze będzie wywoływać w czytelniku silne emocje, a gdy w grę wchodzą dzieci to te emocje mogą wręcz sięgać zenitu.
Mimo całego okrucieństwa i poczucia
wielkiej niesprawiedliwości wobec małych bohaterów, który można odczuć podczas
lektury, to jednocześnie w książce przewija się ogromny duch walki. Siła i
kruchość, beztroska i dojrzałość, bezradność i intuicja - to wszystko przeplata
się w życiu małych chłopców, a jeden cel, do którego dążą za wszelką cenę
trzyma ich przy życiu. To wszystko wywołuje w człowieku wzruszenie i nadzieję.
Nadzieję na to, że mimo otaczającego wokół zła i fanatyzmu ludzi dążących do
przejęcia kontroli nad światem i podziału ludzi na tych, którym pozwolono żyć i
na tych, którym w brutalny sposób życie było odebrane, zawsze jest jakieś
światełko w tunelu. Świadomość i poczucie, że nie wszyscy ludzie byli źli i
ślepo wierzyli w dyktaturę władzy. Na całe szczęście w powieści pośród wielu
postaci były anioły, które swoje bezinteresowne dobro rozrzucali jak
niewidzialne, grube nici, pod osłoną nocy...
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu
Kobiecemu
Nie miałam okazji czytać twórczości autora. Szkoda, że książka jest trochę przerysowana i nie oddaje realizmu.
OdpowiedzUsuńTak, momentami można odczuć, że to wszystko jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe. No ale cóż, to wszystko fikcja literacka, więc można to autorowi wybaczyć. ;)
UsuńMimo braku realizmu w książce, jestem zainteresowana tą premierą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
To znaczy realizm jest, ale niektóre momenty były trochę "podkoloryzowane", przynajmniej w moim odczuciu. Książkę ogólnie oceniam dobrze, bo lubię styl pisania Mario Escobara, a poruszana tematyka warta jest lektury. :)
UsuńŚliczna recenzja. Chciałabym przeczytać książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Historia chwyta za serce.
Usuń