piątek, 27 września 2019

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA "Harry Haft"



Każdy człowiek ma na swoim koncie swoją niepowtarzalną historię. Każdy z nas przeżył wyjątkowe chwile pełne radości, które wspominamy do dziś, ale oprócz tych dobrych wspomnień są też te złe. W mniejszym lub większym stopniu wszyscy posiadamy przeżycia, które najchętniej chcielibyśmy wymazać z pamięci. Przysłowie mówi, że „czas leczy rany”, ale nie zawsze jest wystarczającym lekarstwem. Ludzie, którzy przeżyli piekło na ziemi w czasie wojny nosili w sobie ból i traumę, jednocześnie byli przykładem ogromnej woli przetrwania i życia. Ich historia będzie przekazywana z ust do ust i choć jest to wstrząsające i brutalne to należy o tym głośno mówić. Zapraszam na moją opinię jednej z takich historii.

Hercka Haft – Żyd urodzony 28.07.1925 roku w polskim Bełchatowie stoczył walkę o śmierć i życie. Jako dziecko stracił ojca, a jego codziennością było zarabianie na chleb dla swojej dosyć licznej rodziny. Po śmierci ojca mały Hercka pod opieką matki i głowy rodziny – w tej roli jego najstarszy brat - nie zaznał ciepła rodzinnego, miłości i opieki. Było wręcz odwrotnie – bieda, głód i złe traktowanie przez niektórych ludzi doprowadziło do tego, że małe dziecko znalazło w sobie determinację do obrony własnej. Młody Hercka z racji swojego pochodzenia w czasach wojennych był prześladowany przez większość rówieśników i nauczycieli. Często wdawał się w szkolne bójki, które coraz bardziej nabierały na sile, za co w końcu został usunięty ze szkoły. Mimo tego w  życiu Hafta pojawiła się maleńka iskierka nadziei na odrobinę szczęścia. Młody chłopak zakochał się w pewnej dziewczynie i wspólnie snuli już swoje plany na przyszłość. Wszystko wyglądało na to, że ich plany dojdą do skutku, niestety życie okrutnie pokrzyżowało ich realne marzenia. Haft trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Otrzymał swój numer i wydawałoby się, że jego życie jest już przesądzone. Jednak los chciał inaczej. Więcej faktów z życia boksera dowiedzie się z biografii Alana Scotta Hafta „Harry Haft”.

Biografię o słynnym bokserze napisał jego syn Alan Scott Haft. Gdy zaczynałam lekturę tej książki miałam mieszane uczucia. Po pierwsze dlatego, że raczej nie czytam biografii, a po drugie to bałam się tej trudnej historii zawartej w książce. Muszę się jednak przyznać, że książkę przeczytałam niezwykle szybko. Treść jest wstrząsająca, momentami szokująca, wywołująca strach, czasami łzy, wzruszenie i nadzieję. „Harry Haft” to książka o prostym człowieku, który cechował się niezwykłą chęcią do życia. Mimo tego, że los bohatera książki wydawał się przesądzony, to jego losy potoczyły się inaczej. W książce kilkukrotnie powtarza się zdanie: „urodzony pod szczęśliwą gwiazdą” i jest to określenie, które bardzo trafnie opisuje losy Hafta. Pobyt w obozie Auschwitz Birkenau, traumatyczne zajęcia, do których tytułowy Harry był przydzielony i widoki, które na zawsze zostawiły piętno w umyśle i duszy mężczyzny zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Piętno to odzwierciedliło się w zachowaniu Hafta w niektórych sytuacjach, które go spotkały. Czytając niektóre fragmenty miałam przed oczami dramatyczne obrazy opisane przez syna Hercki. Byłam głęboko zaszokowana tą realnością i do tej pory, kiedy o tym myślę i piszę to mam całą historię przed oczami. Trudna historia, której się bałam okazała się dla mnie niezwykle ciekawa, ważna i wywołała we mnie różne refleksje na temat życia. „Harry Haft” to książka, którą warto przeczytać. Biografia napisana jest prostym językiem, co sprawia, że lektura przebiega płynnie i nie ma efektu znużenia. Historia kruchego człowieka urodzonego pod szczęśliwą gwiazdą, który znalazł w sobie wystarczająco dużo woli walki i siły do przetrwania. Pomimo okrucieństwa opisywanych wydarzeń determinacja, siła mięśni i charakteru Harrego Hafta uratowała go od najgorszego. Lektura mnie wzruszyła, dała do myślenia i wywołała refleksje na temat natury człowieka, kruchości życia i woli do życia. „Harry Haft” to książka, którą zdecydowanie warto przeczytać.

Polecam Wam książkę „Harry Haft”. To ciekawa i wywołująca dużo emocji historia o człowieku, który przeżył piekło na ziemi. Wzruszająca biografia o trudzie przetrwania Żyda w czasie wojny widziana oczami jego syna.

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.


niedziela, 22 września 2019

"Choroby duszy"



Jak to jest zmagać się z negatywnymi myślami na swój temat? Stwierdzenia: „Za mało się uczę”, „Jestem brzydka”, „Jestem głupia”, „Nic nie umiem”, „Nic w życiu nie osiągnęłam”, „Za gruba”, „Za chuda”. Co się dzieje w umyśle człowieka, który nieustannie wmawia to sobie, aż w końcu w jego życiu zaczynają dziać się rzeczy, które uchodzą za „anomalie” społeczne, za coś, co bardzo odbiega od normy i jest uznawane za złe? Co czują osoby, które zmagają się z chorobami duszy o podłożu psychicznym i słyszą niewybredne komentarze na swój temat? Ten, kto tego sam nie przeżył nie może wiedzieć, jak to jest. Można jedynie wczuć się w myśli takich ludzi. Zapraszam na moją opinię książki „Choroby duszy”, która porusza trudny temat – chorób psychicznych.

Fabuła książki „Choroby duszy” jest dość specyficzna. Główną bohaterką jest dziewczyna o imieniu Amanda, która cierpi na schizofrenię. Poznajemy ją podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym, w którym próbuje odnaleźć się i nawiązać relacje z ludźmi, których tam spotyka. Dziewczyna z pozoru sprawia wrażenie zupełnie zdrowej osoby - sympatyczna, wrażliwa, empatyczna i inteligentna. Jednak w jej głowie dzieją się rzeczy, których ona sama nie rozumie i które momentami bardzo ją przerażają. Amanda poznaje w szpitalu dziewczyny, które tak jak ona borykają się ze swoimi chorobami duszy. Wspólnie starają się przetrwać pobyt w tym specyficznym miejscu, dużo rozmawiają i powoli wzajemnie się poznają. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że coś wewnątrz Amandy nieustannie zakłóca jej spokój. Na dodatek jedna z pacjentek szpitala nie jest zbyt dobrze nastawiona do otoczenia i jej głównym celem jest „wbijanie szpil w plecy” pozostałym podopiecznym. Czy bohaterki odnajdą wewnętrzny spokój, a złośliwa koleżanka się odmieni?

„Choroby duszy” to książka, która zainteresowała mnie swoim tytułem i tematyką od samego początku. Sam pomysł na fabułę, czyli osadzenie akcji w szpitalu psychiatrycznym i stworzenie postaci, które borykają się z takimi chorobami jak: schizofrenia, depresja, bulimia, anoreksja czy fobia społeczna wydaje mi się odważnym krokiem. Tematyka książki może wywoływać kontrowersje i z pewnością nie jest łatwa, ale mogę powiedzieć, że jej lektura była dla mnie niezwykłą przygodą. „Choroby duszy” to bardzo trafny tytuł, który odzwierciedla stan duszy osób cierpiących z różnych powodów. Powody te siedzą w ich głowach i duszach, a choroby, z którymi się zmagają różnią się diametralnie od chorób fizycznych. Ta największa różnica polega na tym, że o wiele trudniej jest zdiagnozować i wyleczyć te choroby duszy. Łatwiej jest wyleczyć złamaną rękę, wadę serca, czy wzroku, niż uleczyć zranioną duszę. Cieszę się, że autorka postanowiła napisać książkę o takiej trudnej tematyce, o której nie mówi się głośno, albo nie mówi się wcale. Dobrze wykreowane postaci wraz ze swoimi przypadłościami pozwalają czytelnikowi po części zrozumieć, albo starać się zrozumieć zachowania osób zmagających się z chorobą. A proces ten często zaczyna się we wczesnych latach dzieciństwa. Negatywne wspomnienia, przeżycia, zranione uczucia, brak poczucia bezpieczeństwa, bycia dobrym i kochanym często są iskrą zapalną, by coś niedobrego zaczęło rozwijać się w głowie. To jednocześnie skomplikowane i proste, bo skoro wszystko zaczyna się od dzieciństwa to wystarczy zapewnić dziecku dobre warunki, otoczyć miłością i sprawić, żeby miało pozytywne wzorce. Jednak czasami choroba rozwija się w późniejszym wieku i wtedy życie zaczyna się komplikować. Dla mnie osobiście książka jest wartościowa, ma duże przesłanie dla społeczeństwa i daje do myślenia. „Choroby duszy” są apelem o zwrócenie uwagi na osoby chore psychicznie i otoczenie ich troską. Książka ta jest interesująca, chwilami szokująca, a momentami po prostu smutna. Myślę, że warto sięgnąć po tę książkę choćby po to, aby wykrzesać z siebie namiastkę empatii. W dzisiejszych czasach wielu ludziom jej brakuje, więc dobrze byłoby to zmienić.

„Choroby duszy” to mocna i ważna książka, która z pewnością wywoła refleksje i pozostanie na dłużej w pamięci. Polecam Wam lekturę.

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu WasPos

czwartek, 19 września 2019

PATRONAT MEDIALNY "Zmienny los"



O tym, że los potrafi być bardzo zmienny wie większość z nas. Nie zawsze to, co sobie ułożymy skrupulatnie w teorii ma swoje przełożenie w praktyce. Los bywa nieprzewidywalny i potrafi diametralnie odmienić bieg wielu spraw. Podobnie było w przypadku sympatycznej bohaterki, mojej imienniczki Alicji w książce „Zmienny los”. Serdecznie zapraszam na moją przedpremierową opinię patronacką książki Barbary Kończak „Zmienny los”.

Alicja to główna bohaterka książki, młoda kobieta, która tkwi w pracy, która oprócz jako takich finansowych zysków niestety nie przynosi jej ani odrobiny przyjemności. Kobieta postanawia to zmienić – nie ma ochoty i chęci ani chwili dłużej pozostać w toksycznej pracy z toksycznym szefem. Postanawia więc wcielić w życie swoją wizję na przyszłość – wspólnie z przyjaciółką Ewą zakłada własną prywatną firmę zajmującą się organizowaniem imprez okolicznościowych. Z początku pełna obaw, ale i nadziei na to, że jej plan się powiedzie zamienia teorię w praktykę i ku zdziwieniu rodziców dopina swego. Alicja zadowolona ze swojej decyzji działa prężnie w swojej własnej firmie. Jest w końcu szczęśliwa, ponieważ jej zmysł artystyczny i duża wyobraźnia pozwala jej rozwinąć skrzydła i działać na zwiększonych obrotach. Organizowanie ślubów i wesel, dekorowanie sal, organizowanie sesji zdjęciowych dla młodych par sprawia jej ogromną przyjemność. W końcu, czy nie o to w życiu chodzi, żeby robić to co się lubi, a nawet kocha? Początkowe lekkie obawy co do jej decyzji rekompensuje duże zainteresowanie klientów i dobra opinia zadowolonych, którzy już skorzystali z usług jej firmy. Sprawy zawodowe układają się więc pozytywnie. A co z życiem prywatnym? Podczas nietypowego zlecenia w życiu Alicji pojawia się tajemniczy i bardzo przystojny mężczyzna. Jednak jak to w życiu bywa, los jest bardzo przewrotny i sprawy sercowe nie układają się tak, jak chciałaby nasza bohaterka. Dodatkowo na horyzoncie pojawia się niebezpieczeństwo... Jaki będzie finał tej historii? Czy Alicji uda się znaleźć swoje szczęście? Przekonacie się o tym sięgając po książkę Barbary Kończak „Zmienny los”.

„Zmienny los” to powieść obyczajowa, w której przeplatają się wątki kryminalne. Jednocześnie odnajdziemy tutaj historię typowo kobiecą, ale fanki kryminałów również znajdą tutaj coś dla siebie. Autorka stworzyła historię, którą czyta się szybko i bardzo płynnie. Można zauważyć lekki styl pisania, wszystko się ze sobą logicznie łączy, a cała historia jest spójna. Fabuła książki momentami może wydawać się banalna, ale do końca tak nie jest. W książce odnajdziemy bowiem walkę dobra ze złem, niespodziewane zwroty akcji oraz momenty, które trzymają w napięciu i wywołują dreszczyk emocji. Taki lekki kryminał zamknięty w powieści kobiecej. Mnie osobiście książka przypadła do gustu. Mimo niektórych momentów, których się spodziewałam historia nie była zbyt mocno przesłodzona i infantylna. Zdecydowanie nie nudziłam się podczas lektury, kibicowałam odważnej bohaterce, a jedną postać z książki miałam ochotę wysłać tam, gdzie pieprz rośnie ;). „Zmienny los” to opowieść o miłości, odwadze spełniania swoich marzeń i przewrotności losu, który bardzo często lubi płatać figla w najmniej spodziewanym momencie. To książka o prawdziwym życiu, w którym różnie się układa – raz jest pod górę, a raz z górki.

Polecam Wam lekturę książki „Zmienny los” – znajdziecie tutaj lekką słodycz powieści kobiecej wymieszanej z nieco gorzkim smakiem kryminału.

Za możliwość patronatu i lektury książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro.

piątek, 13 września 2019

"Miłość w czasach in vitro"


Przy piątku 13-go, zapraszam Was na moją opinię debiutu książkowego „Miłość w czasach in vitro” Anny Żelazowskiej. To opowieść, która jest przeplatanką szczęścia i pecha, uśmiechu i łez, sukcesów i porażek. Życiowa książka, która wywołuje refleksje i daje do myślenia. Idealnie pasuje mi do dzisiejszej przewrotnej daty. 😉

Krótko o fabule
Alicja to pracownica znanej, warszawskiej kliniki in vitro. Bohaterka jest bardzo zwyczajną kobietą, która wiedzie równie zwyczajne życie. Dosłownie – Alicja nie należy do ludzi cechujących się zbytnią spontanicznością, czy dużą radością życia. Jest raczej odwrotnie – boi się ryzyka i podejmowania decyzji, przez co nie czuje się do końca zadowolona z życia. Jednocześnie ma wypracowaną własną strefę komfortu, ale z drugiej strony z dnia na dzień narasta w niej frustracja i marzenia o zmianie. Co więc blokuje naszą bohaterkę przed zrobieniem tego pierwszego kroku w stronę innego życia? Aby zająć swoje myśli i czas, bohaterka uważnie obserwuje klientów kliniki. Jednych zapamiętuje bardziej i pamięta dłużej, innych mniej. Z niektórymi się przyjaźni, innym kibicuje, niektórych niezbyt lubi, a innym współczuje. W codziennej pracy kobieta widzi łzy radości i wzruszenia, niepewność i nadzieję, złość i ulgę. Życie pisze bardzo barwne scenariusze, jednak nie zawsze mają one bajkowe i szczęśliwe zakończenie. A wymarzonym zakończeniem tych scenariuszy wielu par regularnie odwiedzających klinikę byłoby upragnione dziecko. Niestety, nie jest to takie proste jak mogłoby się wydawać. Alicja w klinice ma dosyć monotonny plan dnia, jednak pewnego dnia dzieją się rzeczy, które zmieniają życie zarówno pacjentów, jak i jej samej. Czy będą to zmiany na lepsze? Przeczytajcie „Miłość w czasach in vitro”, a wszystkiego się dowiecie.

Moje wrażenia po lekturze
„Miłość w czasach in vitro” to książka, która porusza bardzo życiowy i ważny temat - in vitro, który niejednokrotnie wzbudza wiele kontrowersji i jest szeroko omawiany przez społeczeństwo. Jak sami wiecie zdania na ten temat są mocno podzielone, każdy ma swoją wizję świata. Cieszę się, że debiutująca autorka napisała książkę, która wzbudza refleksje i daje do myślenia. Fabuła książki nie jest wybuchowa jak fajerwerki, nie jest jednak nudna. Akcja cały czas toczy się w obrębie kliniki i można by się zastanowić, cóż takiego ciekawego może się tam dziać. A dzieje się bardzo dużo. Oprócz Alicji, która ze swojej perspektywy relacjonuje jako narrator wszystkie wydarzenia, poznajemy sympatyczne kobiety – pacjentki kliniki, pracownice i mniej lub bardziej miłych mężczyzn, lekarzy, pacjentów i wielu przypadkowych ludzi, którzy pojawiają się znienacka i robią niemałe zamieszanie. Sploty różnych wydarzeń w życiu bohaterów sprawiają, że książkę, mimo trudnego tematu czyta się dosyć szybko i przyjemnie. Jednak na pewno nie jest to książka banalna i łatwa. „Miłość w czasach in vitro” skłania do zastanowienia nad wieloma sprawami – pięknem i istotą życia. Bo życie jest sumą naszych wyborów i tylko i wyłącznie od nas zależy, jak będzie wyglądało. Czy będziemy czerpać z życia garściami, żyć na 100% i robić tak, jak podpowiada nam nasza intuicja, serce i marzenia. Czy popadniemy w smutną monotonię szarości codziennego dnia, będziemy wiecznie smutni, niezadowoleni i zazdrośni o „lepsze” życie człowieka, który przechodząc obok nas promienieje radością.

„Miłość w czasach in vitro” to lektura, która z pewnością Was poruszy. Być może książka da Wam kopa do podjęcia zmian w swoim życiu i odwagi do wdrażania innych niż zwykle wyborów. Nie muszą być to przełomowe kroki, przecież można zastosować metodę małych kroczków. Wiadomo, że najtrudniej jest zacząć, ale myślę, że naprawdę warto. I właśnie na podejmowaniu wyborów skupiła się autorka w swojej książce. Pokazała jak ważne jest to, co robimy w życiu dla innych, ale przede wszystkim dla samych siebie. W końcu nieszczęśliwy człowiek nie przeleje radości na drugiego człowieka. Podobało mi się ukazanie tematu in vitro z perspektywy pacjentów kliniki jak również pracowników. Podczas lektury można poznać zarówno emocje pacjentów pełnych nadziei jak i lekarzy, którzy starają się pomóc i ogarnąć rzesze niejednokrotnie rozemocjonowanych ludzi, którzy przewijają się codziennie w klinice. Mnie osobiście „Miłość w czasach in vitro” przekonała do tego, by jeszcze bardziej cieszyć się życiem i robić wszystko w zgodzie z samą sobą.

„Miłość w czasach in vitro” to książka o wyborach, które podejmujemy, emocjach, które siedzą w nas – ludziach i umiejętności czerpania z życia jak najwięcej. To nieco cierpka lektura z nutą delikatnej słodyczy dającej nadzieję.

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Videograf.


niedziela, 8 września 2019

Z klasyką w łóżku "Rozdroża"



Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź książki Augusty Docher „Rozdroża” byłam bardzo zaintrygowana. Opis od autorki, który mówi, że to książka oparta na słynnej powieści Charlotte Bronte, a przy nim widnieją instagramowe hasztagi #herezja #profanacja i #bezczelność wywołały moje spore zdziwienie i złapałam się za głowę. Jak to możliwe?! Pierwsza polska powieść fanfiction na motywach klasycznej powieści? Dodam, że nie miałam okazji przeczytać oryginału, a takie połączenie nowoczesności z przeszłością wzbudziło mój apetyt na tę książkę. Czy zaspokoiłam swój czytelniczy głód? Przeczytajcie sami moją opinię.

Główna bohaterka książki „Rozdroża” to młoda kobieta Jane Eye, która pod wpływem przykrych zrządzeń losu wyjeżdza do nowego miejsca, by tam ułożyć sobie życie. Po pozytywnej rozmowie kwalifikacyjnej trafia do posiadłości bardzo bogatego mężczyzny w Thornfield. Jej zadaniem ma być opieka nad dzieckiem – ot, zwykła z pozoru praca. Jednak jak się okazuje warunki i zasady wykonywania tej pracy są bardzo rygorystyczne, a bogaty pracodawca ma bzika na punkcie przestrzegania tych zasad. Jak ta niepozorna i zwykła dziewczyna odnajdzie się w tej sytuacji? Czy będzie przestrzegać warunków? I czy nowa opiekunka faktycznie jest taka niepozorna jak wydaje się Edwardowi? Wątpliwości rozwieje z pewnością lektura książki „Rozdroża”.

„Rozdroża” to powieść, która jest dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nie dosyć, że opis i okładka już na samym początku wzbudziły we mnie duży apetyt i ciekawość, to treść książki była wyśmienita. Lekka jak beza, ale przełamana smakiem gorzkiej kawy. Czyli wszystko zrównoważone i z dobrym smakiem. Autorka w umiejętny sposób połączyła klasykę słynnej powieści Charlotte Bronte ze współczesnymi realiami życia Mamy zatem ciekawą mieszankę literacką z ekspresyjnymi bohaterami, interesująca fabułą, połączeniem życia w dawnej, pięknej epoce ze współczesnym światem, który posługuje się smartfonami. Nierealne? A jednak! Bardzo podobała mi się główna bohaterka książki, która była „wyszczekana” i jednocześnie wrażliwa, umiała się obronić, zawsze miała gotowe cięte riposty, a jej różne myśli kłębiące się w jej głowie bawiły lub dobitnie trafiały w sedno. Taka indywidualistka, chodząca jak kot swoimi ścieżkami. Podoba mi się pomysł autorki na książkę fanfiction, chociaż z początku podeszłam do tego sceptycznie. Jednak gdy skończyłam czytać książkę byłam zachwycona. „Rozdroża” to lektura, która wciąga od samego początku, do końca. Nie ma tutaj wydłużających się jak flaki z olejem fragmentów. Cały czas akcja pędzi, książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Pojawia się wątek miłosny, opisy od +18, ale również refleksje na temat najważniejszych wartości w życiu. Czy Augusta Docher bezczelnie sprofanowała klasykę literatury? Ja myślę, że to herezja, a książka jest rewelacyjna i cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Bardzo przypadło mi do gustu to połączenie klasyki literatury ze współczesnością. I choć nie czytałam powieści Charlotte Bronte to teraz mam dużą ochotę po nią sięgnąć. Z przyjemnością sięgnę po kolejne książki autorki z cyklu „Z klasyką w łóżku”. Mam nadzieję, że będą równie ciekawe i dobre, jak „Rozdroża”.

„Rozdroża” to świetne połączenie klasyki przeszłości z energetyczną nowoczesnością.
Ta książka jest jak smaczny koktajl o dobrych proporcjach, który miło orzeźwia i wcale nie mdli. Polecam Wam lekturę!

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

środa, 4 września 2019

RECENZJA PREMIEROWA "Nieczyste więzy"


4 września 2019 roku to dzień premiery kolejnej książki Kasi Haner. Tym razem autorka napisała mroczną i niełatwą historię, która jest dla czytelników o mocnych nerwach. Przyjemność miesza się z cierpieniem, miłość z nienawiścią, a szczęście z nieszczęściem. Jesteście ciekawi, co kryje się pod tytułem „Nieczyste więzy”? Zapraszam na moją opinię.

Główna bohaterka książki – Claire to młoda dziewczyna, której życie nie oszczędzało. Nigdy nie cieszyła się ciepłem domowego ogniska, bo takiego nie miała. Dziewczynę wychowywali, a przynajmniej starali się wychować jej dziadkowie. Zbuntowana młoda bohaterka przysparzała dziadkom powodów do zmartwień, natomiast oni ze swojej strony nie obdarzali dziewczyny nadmierną czułością i miłością. Relacje między Claire, a jej dziadkami były nienajlepsze i można by się zastanawiać, dlaczego tak było? Jak już wcześniej wspomniałam, Claire nie miała lekko w życiu. Od początku jej start w życie był utrudniony i pozbawiony odpowiednich wzorców i czułych gestów. Dziadkowie Claire dosyć często wysyłali swą wnuczkę na terapię w gabinetach psychiatrycznych, lecz z różnym skutkiem. Bohaterka bardzo niechętnie uczestniczyła w takich sesjach, jednak do pewnego dnia, w którym nie spotkała na swojej drodze znanego i przystojnego lekarza Collina Douglasa. Początkowe spotkanie z doktorem daje nadzieję na poprawę jakości życia dziewczyny. Claire coraz częściej spotyka się ze swym terapeutą, który dosyć mocno angażuje się w jej życie. Co z tego wyniknie? Czy doktor Douglas okazał się wybawieniem dla młodej bohaterki? Co może siedzieć w głowie dziewczyny po dramatycznych przejściach? Jaki wpływ na jej psychikę miały sytuacje, które dotyczyły jej samej oraz nieżyjącej już matki? Więcej pikantnych i mrożących krew w żyłach szczegółów dowiecie się czytając książkę „Nieczyste więzy”.

Widząc po raz pierwszy zapowiedź kolejnej książki Kasi Haner byłam niezwykle zaintrygowana. Opis, który mówi, że mamy do czynienia z gatunkiem dark romance, a nawet elementami thrillera bardzo mnie zaskoczył i zastanawiałam się, co takiego znowu wymyśliła nasza słynna królowa dramatów. Po serii mafijnej, dwóch częściach „Sponsora”, „Drwalu” i „Ring Girl” wiedziałam, że mogę spodziewać się dużej adrenaliny, silnych emocji i niespodziewanych zwrotów akcji. Co otrzymałam tym razem? Na pewno bardzo wyrazistych bohaterów z bagażem doświadczeń. Z jednej strony pokaleczona przez życie dziewczyna, z drugiej pewny siebie doktor, który uzdrawia dusze pacjentów. Ciekawa fabuła, której nie można zaliczyć do lekkiej i romantycznej. Książka z pewnością może wzbudzać kontrowersje i skrajne emocje u czytelników. Można się zastanawiać, czy w ogóle „wypada” autorowi książki pisać w ten sposób i poruszać takie „wrażliwe” sfery życia. Ja myślę, że „wszystko jest dla ludzi”, a taka niezwykła i nieco bardziej brutalna historia również wywołuje refleksje. To historia przeznaczona bardziej dla „ciekawych i niegrzecznych”, którzy nie mają dużych oporów przed lekturą nieco specyficznych scen i nie boją się brutalności w niektórych momentach. Książka z pewnością dostarcza silnych emocji i nie pozwala obojętnie przejść obok niej. „Nieczyste więzy” to specyficzna historia, w której nie brakuje pikanterii, miłości, nienawiści, mroku i jasności, dobra i zła. Wszystko to miesza się niczym dobry drink, który na początku wydaje się być łagodny, ale po pewnym czasie przyprawia o solidne zawroty głowy. Mi osobiście bardziej mroczna strona autorki przypadła do gustu. Fabuła wydaje się być bardzo przemyślana i dopracowana, a książkę przeczytałam z zaciekawieniem, przyjemnością i lekką obawą. Czekam na kolejną część i jestem ciekawa, co tym razem Kasia wymyśli.

„Nieczyste więzy” to mocna lektura, która intryguje, a momentami wzbudza strach. Książka niejeden raz Was zaskoczy i na długo pozostanie w pamięci.

Za możliwość lektury dziękuję Kasi Haner i Wydawnictwu Między Słowami.


„Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze”, Kot Nieteraz

, Tytuł książki: „Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze” Autor: Kot Nieteraz Kategoria: Poradnik, satyra Data ...