Sezon wakacyjno – letni już za pasem, a wraz z nim bogactwo
warzyw i owoców. Sama osobiście czerwcową porą uwielbiam czerwone, słodkie
truskawki i soczyste czereśnie. To jedne z moich ulubionych, sezonowych owoców.
Truskawki z reguły rosną w grządkach blisko siebie i jest ich bardzo, bardzo
wiele. Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy jedno czereśniowe drzewko
będzie w stanie wydać dorodne owoce i cieszyć swymi kolorami oczy? Nigdy nie
wpadłabym na to, że lepszy rezultat da zasadzenie dwóch drzew czereśni obok
siebie. To zupełnie tak samo jak z ludźmi. Każdy czuje się lepiej w obecności
bliskiej osoby z którą może porozmawiać lub po prostu pomilczeć.
Dzisiaj na blogu recenzja książki Magdaleny
Witkiewicz o owocowym tytule „Czereśnie zawsze muszą być dwie”. Mimo, że
książka ta swoją premierę miała w maju ubiegłego roku to wpadła w moje ręce
całkiem niedawno. Na początku kilka słów o autorce.
„Magdalena
Witkiewicz – bestsellerowa polska autorka, były analityk marketingowy. Opowiada
o poważnych sprawach w lekkim stylu. Od lat wzrusza i rozbawia swoich
czytelników. Jej książki doczekały się wydań za granicą, a obecnie trwają prace
nad ekranizacją „Szkoły Żon”.”
Opowieść o młodej, grzecznej dziewczynie, która od
lat jest posłuszną córką i pilna uczennicą. Zosia wiodła spokojne życie w
Gdańsku wraz z rodzicami. Pewnie byłoby tak dalej, gdyby nie jeden dzień
szkolnych wagarów i próba „wpasowania” się do mniej grzecznego towarzystwa jej
rówieśników. Po tym incydencie Zosia dostaje społeczne prace w ramach
rekompensaty. Dzięki nim poznaje panią Stefanię – uroczą staruszkę, która
posiada wiele ciekawych historii... Zosia z panią Stefanią szczerze się
zaprzyjaźniają i lubią ze sobą przebywać.
Sytuacja nieco komplikuje się, kiedy Zosia poznaje
swoją młodzieńczą miłość – Marka. Zauroczona dziewczyna, wpatrzona w młodego
chłopca nie zauważa sygnałów na temat młodzieńca, które wysyła jej pani
Stefania. Któż by się bowiem przejmował takimi radami, gdy fruwają motyle w
brzuchu?
Los chce, że pani Stefania podupada na zdrowiu i
niestety umiera. Zosia po śmierci kobiety nie może sobie znaleźć miejsca. Pani
Stefania – jakby to przeczuwała – zostawiła dokumenty, w których przepisuje
mieszkanie w Gdańsku i okazały dom w Rudzie Pabianickiej na własność Zosi.
Dziewczyna zaszokowana biegiem wydarzeń odwiedza te dwa miejsca. Ku jej
zdziwieniu w niezbyt dużej miesjcowości, w niegotowym do zamieszkania domu odnajduje
czuje spokój i radość. W sam raz na jej życiowe, miłosne rozterki, które
właśnie przeżywa. Marek bowiem nie jest już taki idealny jak na początku ich
znajomości. Sielanka minęła – zaczęły się trudności.
„Czereśnie zawsze muszą być dwie” to bardzo ciepła
opowieść o życiu, które potrafi być piękne a zarazem bardzo kruche i
nieprzewidywalne. Historia tajemniczego domu w Rudzie Pabianickiej, który
skrywa nieopowiedzianą historię tamtejszych jej mieszkańców sprzed wielu lat. Dziwne
zjawiska, postać kobiety w czerwonej sukni, którą widzi tylko Zosia, podejrzane
zbiegi okoliczności i momenty, które wydarzyły się Zosi jak i mieszkańcom domu
przed laty.
O poszukiwaniu swojego szczęścia, spokoju i miejsca
na ziemi. O tym, że czereśnie zawsze muszą być dwie, aby wydać owoce. O
przeszłości i teraźniejszości, miłości i zazdrości. Książka wzruszająca i skłaniająca
do refleksji. „Czereśnie zawsze muszą być dwie” to piękna opowieść o tym, co w
życiu jest ważne. O sile przyjaźni, która potrafi pięknie przerodzić się w
miłość. O przykrych wspomnienieniach, od których trzeba się oderwać, żeby
zacząć tworzyć inne, lepsze. Historia, którą przeczytałam bardzo mnie urzekła i
wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Z chęcią do niej jeszcze wrócę i
przeniosę się do domu w Rudzie Pabianickiej.
Polecam
Wam serdecznie tą ciepłą opowieść na czerwcowe dni i letnie wieczory. Najlepiej
smakuje z czereśniami!
Gatunek nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nadal polecam! A jakie gatunki preferujesz? :)
UsuńMnie się bardzo ta książka podobała! Lubię tak rrefleksyjne książki!
OdpowiedzUsuńHistoria urzekająca! Ja się w tej książce zakochałam.
Usuń