wtorek, 14 sierpnia 2018

"Wszystko, czego pragnęliśmy"



Luksus, obrzydliwie duże sumy pieniędzy, eleganckie wnętrza, bogate dzielnice kontra średnio zamożne domki jednorodzinne, niższy standard życia, pieniądze wypracowane ciężkim wysiłkiem. W tym wszystkim są ludzie. Ich rodziny, historie, a co najważniejsze – uczucia, emocje i ich człowieczeństwo.

Kto nigdy nie marzył o cudownym życiu, dosłownie „mlekiem i miodem płynącym”? Pewnie większość z nas nie raz i nie dwa miewała tego typu myśli: „Jak to byłoby dobrze, gdybym mieszkała/mieszkał w swoim pięknym mieszkaniu/domu”, „Kupiłabym/kupiłbym sobie wszystko, o czym marzę”. Kto nigdy nie zaznał w swoim życiu luksusu i nie spał „na pieniądzach” wie, o czym mówię. Jednak czy majątek i pieniądze zawsze dają niekończące się szczęście? Szczerze w to wątpię. Z wielu zasłyszanych historii często zdarzało się, że ludziom pławiącym się w luskusie i mającym dosłownie wszystko w pewnym momencie jednak czegoś brakowało. Czego, skoro mięli przecież wszystko, czego pragnęli?

„Wszystko, czego pragnęliśmy” to najbardziej rewelacyjna i interesująca książka, jaką przeczytałam w ostatnim czasie. To opowieść o blaskach i cieniach rodzicielstwa, trudach wychowania młodych ludzi przez rodziców wywodzących się z różnych miejsc i posiadających skrajnie różne stany konta. O okrucieństwie młodych ludzi wobec siebie, o niezrozumieniu, kłamstwach i „cywilnej” odwadze. Wreszczie, i co najważniejsze – to książka, która ukazuje emocje różnych bohaterów. Dorosłych i młodych bogatych mężczyzn, zwykłych – niezwykłych robotników, rozpieszczone dzieci bogatych rodziców, nastolatków ze średniej klasy społecznej pragnących dorównać tym „lepszym” w ich mniemaniu oraz kobiet, których jedynym zajęciem są przechadzki do klubów przeznaczonych tylko dla VIPów oraz rozsyłanie w świat plotek. Osób, które w prawdziwym życiu sami znamy, lub mamy okazję zobaczyć na ulicy. 

O różnorodności w szerokim tego słowa znaczeniu, hejcie, dyskryminacji, wykorzystywaniu seksualnym kobiet i przemocy fizycznej jak i psychicznej wobec nich. Jest jednak światełko nadziei w tym wszystkim... Ale to wszystko zależy właśnie od ludzi. To opowieść poruszająca problemy naszych dziwnych, technologicznych czasów. Zawiera w sobie wszystko, co moim zdaniem dobra lektura zawierać powinna. Ciekawą i wartościową historię, język i budowanie narastającej w miarę czytania akcji. Ja osobiście jestem zachwycona.
Jest to pierwsza książka Emily Giffin, którą miałam przyjemność przeczytać. I na pewno nie ostatnia. 

Gorąco zachęcam do lektury. Mogę Was zapewnić, że będziecie zadowoleni z tego wyboru.

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, książka zapowiada się ciekawie i gdy będę miała okazję oraz nastrój, pewnie po nią sięgnę. Ale przyznam, ze ile razy słyszę "bogaty, lecz nieszczęśliwy", tyle razy nie potrafię się opędzić od stwierdzenia: "w takim razie głupi". Może dlatego, że zamożność usuwa pewne problemy "zwykłego świata" i zamiast nich podsuwa problemy świata pierwszego - które dla "pierwszoświatowców" w gruncie rzeczy mają prawo być problemami podstawowymi, ale z mojego punktu widzenia - jako niepierwszoświatowca - będą często właśnie głupotą, ewentualnie czymś skomentowanym "też bym chciała mieć takie problemy". A moje problemy pewnie komentują w ten sposób ludzie, którzy mają o wiele mniej niż ja i mnie uważają za zmanierowanego pierwszoświatowca, który nie zna życia...
    Jest jeszcze inna sprawa - ciągle w wielu ludziach tkwi przekonanie, że klasa = stan majątkowy. Kilka lat temu "Polityka" do tekstu o współczesnych polskich klasach dodała test "do jakiej klasy społecznej należysz". Pytań o czytanie książek, chodzenie do teatru etc. było niewiele - ze trzy, cztery. Cała reszta - koło dwudziestu - dotyczyła strony finansowej (wakacje - dom, Zakopane, Hawaje? Samochód - używany stary, używany dość nowy, nówka prosto z salonu?). Mogłaś nie czytać, kichać na teatry i uważać, że kultura "jest gupia", ale jeśli miałaś odpowiednie dochody i widać to było w Twoich wydatkach, i tak należałaś do klasy wyższej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieniądze dają szczęście, ale moim zdaniem trzeba umieć z nich odpowiednio korzystać. Można być bogatym i się w tym bogactwie zagubić, wejść na tzw. "złą drogę". Oczywiście nie generalizuję, są różne przypadki, jak to w życiu bywa. Jedni są bogaci, szczęśliwi, oczytani i są po prostu dobrymi ludźmi, inni bogaci, szczęśliwi, ale właśnie zachowują się jak niektórzy bohaterowie tej książki, jeszcze inni żyją skromnie i cieszą się tym, co mają. :)

      Usuń

„Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze”, Kot Nieteraz

, Tytuł książki: „Kot na szczęście. Czyli dlaczego kociarze to najwięksi szczęściarze” Autor: Kot Nieteraz Kategoria: Poradnik, satyra Data ...