"-Ty masz dwadzieścia lat, ja mam dwadzieścia lat...
- Odbiło nieco? Zaczekaj, ja nie mam dwudziestu lat, ale za
to mam reumatyzm, no zaczekaj!"
Niedawno skończyłam czytać książkę Mariki Krajniewskiej „Och,
Elvis!”. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Sięgając po książkę
uśmiechałam się na sam widok okładki – widnieje na niej uroczy psiak siedzący
na niebieskim fotelu. Patrząc na obrazek, tytuł i czytając opis książki miałam
pozytywne pierwsze wrażenie. Byłam pewna, że będzie to bardzo zabawna lektura.
Czy ostatecznie tak było? Zapraszam na recenzję.
„Młodym być i więcej nic” – tak brzmi refren jednej z
polskich piosenek. Któż z nas nie chciałby cofnąć czasu i przenieść się do czasów
szkolnych/studenckich, gdzie życie wydawało się prostsze i ciekawsze? Trzy
przyjaciółki – Alicja, Maria i Genowefa z pewnością wiodły ciekawe życie, nie
tylko w latach swojej młodości. Wydawać by się mogło, że wszystko, co najlepsze
mają już dawno za sobą. Jednak kobiety, mimo swojego sędziwego wieku nie dają
się poddać szarej rzeczywistości. Bohaterki nie są typowymi babciami, które
całymi dniami dziergają ciepłe szaliki na drutach i pieką pyszne wypieki. To
energiczne jak na swoje lata kobiety, tak różne od siebie, a jednak połączone wspólną
nicią wspomnień. Czy można się ze sobą przyjaźnić mając trudne doświadczenia
życiowe? W dodatku związane z tym samym mężczyzną…
Urocze bohaterki codziennie pokazują, że wiek wcale nie ma
znaczenia. Codziennie dają upust swojej dziecięcej radości i barwnym pomysłom,
spotykając się wspólnie w ich ulubionych miejscach. Nie przejmują się aż tak
bardzo krzywymi spojrzeniami. Są pewne siebie i doświadczone życiowo. Gdyby
tylko miały tyle sił, co kiedyś… Nawet smutne wydarzenie, które nagle następuje
nie jest w stanie zaprzestać ich stylu bycia, który mają wypracowany od wielu
lat. Wręcz przeciwnie – jest to niepowtarzalna okazja do spełnienia marzenia
jednej z trójki przyjaciółek. Marzenie i podróż życia, które jedna kobieta przedstawiła
w swoim rysunku. Czy spełnianie marzeń w starszym wieku to coś złego? To
zależy, jakie marzenia wchodzą w grę, i jak daleka jest do nich droga. Jednak
przed odważnymi kobietami nie ma rzeczy niemożliwych.
„Och, Elvis!” to książka o sile przyjaźni, przemijaniu i
relacjach międzyludzkich. O tym, jak ważny jest własny cel w życiu i dążenie do
niego, dziecięcej radości czerpania z życia najwięcej, ile się da i realizacji
często szalonych pomysłów nie zważając na zdanie innych ludzi. Lektura ta
zawiera w sobie elementy zabawne, często komiczne, jednak znajdziemy w niej
także refleksję nad istotą kruchości ludzkiego życia, samotności i umiejętności
podejmowania decyzji – nie zawsze dobrych. „Och, Elvis!” to książka, którą
niezwykle przyjemnie się czyta. Dla mnie to ciekawie napisana, zabawna historia
przeplatana nutką nostalgii.
Polecam książkę „Och,
Elvis!” – lektura ta rozjaśni szarą rzeczywistość.
Uwielbiam takie powieści na pewno świetna pozycja na pochmurny dzień
OdpowiedzUsuńTo prawda. Przy tej lekturze nie sposób się nie uśmiechać. :)
UsuńTaka książka może rozweselić każdy dzień.
OdpowiedzUsuń