Tytuł książki: „Krysia. Mała książka wielkich spraw”
Autor: Michalina Grzesiak
Data wydania: 30.10.2019 r.
Okładka: zintegrowana
Liczba stron: 348
Wydawnictwo: Czwarta Strona
„To jest waluta, którą trzeba uczyć
płacić dzieci i dorosłych – wdzięczność, szacunek, wsparcie i obecność, nic
poza tym. Cieszyć się z robienia rzeczy razem i oglądania buzi codziennie w
ulubionym składzie. Ciary mieć, ludzie na samą myśl o kawie z widokiem na
spokój i stabilizację. Nie mieć wszystkiego, ale i tak czuć, że ma się
wszystko.”
Co pamiętacie ze swojego
dzieciństwa? Beztroską zabawę od rana do wieczora, zdarte kolana, podchody, grę
w gumę, berka, czy chowanego? Głos rodziców wołający przez okno: „Do domuuu!
Obiaaaad!”? Głowę pełną pomysłów, nieskończenie szeroką wyobraźnię i umysł
niespaczony złem teraźniejszego świata? Mi najbardziej utkwiły w pamięci
momenty zabawy na podwórku w letnim okresie od rana do późnego zmierzchu,
ogromne chrabąszcze wplątujące się we włosy pod koniec czerwca, grę w gumę,
huśtanie na huśtawkach, zbieranie kolorowych karteczek, pikniki na trawniku z
koleżankami z podwórka… Ach piękne to były czasy beztroski i dni upływających
na bezproblemowej zabawie. Nikt z nas wtedy nie przypuszczał, że kilkadziesiąt
lat później zaleje nas era smartfonów, tabletów i komputerów, które zawładną
naszym życiem, a podwórka kiedyś tak oblegana będą straszyły pustką… Zapraszam
na moje wrażenia po lekturze książki Michaliny Grzesiak „Krysia. Mała książka wielkich spraw”.
„W życiu nie trzeba nic kupować,
tatusiu. W życiu trzeba spać na trawie i wywoływać zdjęcia…”
Tytułowa Krysia nie jest fikcyjną
bohaterką stworzoną na potrzeby nowej książki. To prawdziwa dziewczynka, z krwi
i kości, która jako bardzo młody człowiek poznaje świat wszystkimi swoimi
zmysłami. Świat, który jej oczami –
oczami dziecka jest piękny, fascynujący i stosunkowo prosty. Rezolutna Krysia
bardzo często zaskakuje swoimi myślami, prostymi odpowiedziami na trudne
zagadnienia, a przede wszystkim rozczula i ma w sobie nieskalane dorosłością
spojrzenie na świat. Michalina Grzesiak – autorka i mama tytułowej Krysi
opisała swoje życie codzienne „od kuchni”. Możemy poczytać o zmaganiach z
codziennością, w której często brakuje sił i chęci, żeby wstać z łóżka i z
uśmiechem od ucha do ucha opanować chaos zwany dziećmi (bo oprócz uroczej Krysi
bohaterem jest również młodsze dziecko – Jurek), rozgardiasz panujący w domu i
nieobecność męża, który pomaga na odległość utrzymać stabilną sytuację
finansową rodziny. Czy jest lekko? Zdecydowanie nie jest. Każda mama jednego
lub większej liczby dzieci to złota kobieta na medal. Czy w tym zwariowanym
świecie da się nie zwariować? Czy codzienne życie z dwójką malutkich – wielkich
ludzi może być spokojne? Na pewno nie, ale Ci mali – wielcy ludzie potrafią
słodko rozczulić, powiedzieć słowa, które podniosą na duchu w kryzysowym dniu i
sprawić, że człowiek chociaż na chwilę zatrzyma się i zastanowi, dokąd tak
pędzi i gdzie się podziało jego wewnętrzne dziecko, wewnętrzna radość i
umiejętność dostrzegania małych rzeczy, które składają się na coś większego.
„Mamo, gdybym ja ci jeszcze kiedyś
potłukła szklankę, to pamiętaj, że strasznie cię przy tym tłuczeniu kochałam.
Kochanie jest ważniejsze niż szklanka.”
„Krysia. Mała książka wielkich
spraw” to ogólny opis codziennego życia autorki – mamy dwójki uroczych i
pełnych energii dzieciaków. Książkę pochłonęłam w jeden dzień – lektura była
bardzo przyjemna i słowa w niej zawarte dosłownie płynęły mi przed oczami. Nie
było momentu znudzenia, czy przytłoczenia podczas czytania. Każdy rozdział,
dialogi pomiędzy mamą, a dzieckiem były dla mnie czymś fascynującym i świeżym.
Cytaty małej dziewczynki zawarte na kartkach książki rozczulają i bawią,
niektóre zadziwiają i skłaniają do chwili zastanowienia nad sobą, swoim
postrzeganiem świata i postawą wobec ludzi. Czytając książkę przypomniałam
sobie o swoim wewnętrznym dziecku, które gdzieś tam we mnie jest, a jednak
przez większość czasu o tym zapominam. Dzięki tej lekturze poczułam, że
chciałabym mieć w sobie więcej z dziecka, niż z dorosłego, jednak nie jest to
do końca prosta sprawa. Na szczęście nie jest ze mną tak źle, bowiem cieszę się
z wiosennego słońca, wiatru w upalny dzień, cieszę się z biedronki, która przysiądzie na kwiatku, dostrzegam całe piękno natury i chłonę
je swoimi zmysłami, dziękuję za wszystkie dobre momenty w moim życiu. I choć
może czasami zbyt mocno ufam ludziom, którzy potrafią niemile zaskoczyć, a
nawet zranić to jednak mam w sobie cząstkę dziecka. Być może nie pokazuję jej
światu zbyt ostentacyjnie, nie za każdym razem i nie wszystkim, ale od czegoś
trzeba zacząć. Dzięki Krysi powróciłam do swoich wspomnień z dzieciństwa i zastanowiłam
się nad moim sposobem widzenia świata. Podoba mi się to, że książka od początku
do końca nie jest poradnikiem, jak sama autorka wspomina na początku. Dzięki
temu zrelaksowałam się i mogłam wyobrazić sobie przeżycia młodej mamy na polu
bitwy. Momentami było zabawnie, innym razem trudno, żeby na końcu pojawiła się
chwila refleksji i zadumy.
Książka warta przeczytania – szczególnie dla kobiet,
dzielnych mam swoich dzieci, które codziennie zaskakują czymś nowym – nie
zawsze pozytywnie, ale w przyrodzie wszystko musi się równoważyć. 😉 Wiadomo,
że czasami naprawdę można zwariować, ale życie bez tych małych ludzi byłoby o
wiele bardziej nudne, smutne i zwyczajne. Polecam lekturę książki „Krysia. Mała
książka wielkich spraw”.
Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Ślicznie to wszystko napisane. Do "Krysi.." jestem zachęcona.
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję! :)
Usuń